Ostatnimi czasy, na internet spłynęła fala fanów nowej kreskówki, wyemitowanej na Disney Channel. Co mnie zdziwiło, seria ta zdobyła też spory fandom w Polsce. Jednak co sprawiło, że ta kreskówka zdobyła taką sympatię?
Mi osobiście do samej serii zebrać długo się nie chciało, bo dla mnie, seria na pierwszy rzut oka wygląda po prostu dziecinnie i dosyć "badziewnie". Jednak ta kreskówka, ma w sobie coś ciekawego, i seria wcale nie ma czego powstydzić. W dodatku historia powstania kreskówki jest całkiem ciekawa.
Na pierwszy rzut oka, "Miraculum" wygląda na następną, robioną na szybko, amerykańską kreskówkę Disney Channel, jednak pozory bardzo często mylą. Kreskówka ta, powstała w wyniku japońsko-koreańsko-francuskiej współpracy! "Miraculum" jest wynikiem pracy wielu wytwórni filmów animowanych- Francuskiego Zagtoon i Method Animation, Japońskiego Toei Animation oraz Koreańskiego SAMG Animation.
Ta produkcja jest wynikiem pracy ogromnej rzeszy ludzi, z trzech, potężnych pod względem animacji krajów. Jednak dlaczego niby tyle mniejszych studiów miałoby robić serię dla takiej potęgi jak disney? Już wszystko wyjaśniam!
Pierwotnie, te studia zrzeszyły się by stworzyć doskonałą serię ANIME. Tutaj sprawy się wyjaśniają-
Japonia, bo anime
Korea, bo anime
Francja, bo to właśnie we Francji miała dziać się akcja tego anime.
Współpraca zapowiadała się całkiem dobrze, sam pomysł był całkiem ciekawy. Twórcy stworzyć chcieli anime dla nastolatków, które zapowiadało się całkiem nieźle. W internecie pojawiły się nawet pierwsze reklamówki i testery nowego anime.
Według mnie, to anime wyglądało całkiem, całkiem. Nie wiem dlaczego, anime to, przywiodło mi na myśl czarodziejki WITCH, których komiksy uwielbiałam gdy byłam mała. Ogółem seria zapowiadała się całkiem ciekawie.
TUTAJ ZACZĘŁY SIĘ KOMPLIKACJE
Tymczasem, gdy seria szła w dobrą stronę twórcy postanowili przekombinować. Swoją kreskówkę kierowali do młodszych widzów, i obawiali się, że w większości dorosłe grono fanów anime, mogłoby źle przyjąć ich pracochłonny projekt. Wiedzieli też, że z wyemitowaniem anime w telewizji w większości krajów na świecie jest sporym problemem. Prawdopodobnie z powodów logistycznych, dalsza praca nad "Miraculum" toczyła się głównie między Koreą a Francją, bo kreskówka ta, miała być międzynarodowym projektem telewizyjnym, a japońska twórczość mogła być źle przyjęta w telewizji niektórych narodowości, a w innych nawet nie wyemitowana.
Tak powstała nowa kreska, która mi, osobiście mało się podoba. Jest to zawahanie między stylami, jest w tym jakiś nieporządek, przez co postacie mają dość głupawe wyrazy twarzy, a kreska nie tworzy spójnego stylu.
WRAŻENIA PO OBEJRZENIU
Ogólnie, nie było tak źle. Widać małe smaczki anime, takie jak transformacja głównej bohaterki w super bohaterkę, utrzymane w japońskiej konwencji. Fabuła łatwa, dziecinna. Ładna dziewczyna, przystojny gość i zły gość. Niektórzy zachwalają interakcję i relację między głównymi bohaterami. Ja jednak nie widziałam w niej niczego nadzwyczajnego. Miejscami ich relacja wydawała mi się nawet płytka. Jednak jak na kreskówkę z Disney Channel, jest całkiem w porządku. Dla młodszych widzów wręcz idealna. Ja osobiście serią bardzo szybko się znudziłam. Być może było to spowodowane bardzo, bardzo częstą powtarzalnością kwestii i sytuacji. Niektóre fragmenty i teksty powtarzają się co odcinek, co dla mnie, jako dorosłego widza było nie do wytrzymania. Podobał mi się wątek pierwszego zauroczenia, co rzeczywiście, było wątkiem w tej serii udanym.
UROK
W kreskówce szczególnie lubię małe, urocze szczegóły, które nadają tej serii jakiegoś uroku, który to prawdopodobnie odpowiada za popularność serialu.
Dajmy na przykład rodziców głównej bohaterki- Marinette. Są oni francusko-azjatyckim małżeństwem, co samo w sobie jest urocze, ponieważ cała kreskówka jest wynikiem pracy między francją a krajami Azjatyckimi. Odgrywają oni dużą rolę w serialu i uważam, że jest to niezwykle uroczy szczegół od twórców.
Gdyby tego było mało, imię ojca Marinette- Tom, pochodzi od imienia głównego twórcy kreskówki- Thomasa Astruca, a imię mamy Marinette- Sabine- wzięło się od imienia żony Thomasa, która jest do tego wszystkiego pół chinką, pół francuską.
Podsumowując, "Miraculum- biedronka i czarny kot" warto obejrzeć, głównie ze względu na ciekawy proces powstawania tej kreskówki. Fabuła i sama animacja co prawda, pozostawia sobie wiele do życzenia, a powtarzalność i monotonia czasami dobija, ale jest to i tak bajka, którą warto obejrzeć.
Jeżeli chodzi o Disney Channel, to stacja ta nie brała udziału w tworzeniu serialu. Disney tylko wykupił prawa do emisji i dystrybucji (wyłączne od 6 sezonu), jak już było wiadomo, że seria odniesie komercyjny sukces (w co nawet twórcy nie wierzyli) i przyniesie spore zyski.
OdpowiedzUsuńW Polsce za serial odpowiadał na początku TV Puls.
ps. Obecnie wartość marki Miraculous szacuje się na przeszło 1 000 000 000 000 euro (bilion euro).